niedziela, 29 września 2013

Rozdział III.

Ha! Udało mi się go skończyć xd Jest co prawda trochę krótki, no ale jest. Jak będzie taka mała aktywność, to ja się wypisuję xd Z każdym rozdziałem powinno być mniej-więcej tyle samo osób, albo nawet coraz więcej, a nie coraz mniej! ;__; Komentujcie, wchodźcie, polecajcie :3 A teraz; czytajcie! <3



     Oddycham ciężko, moje serce bije nienaturalnie szybko. To mój prezent od Lucyfera. Nie wiem dlaczego przypuszczał, że będę tego chciała, ale sprawił, że dostałam ludzkie cechy takie jak potrzeba zaczerpnięcia powietrza czy przyspieszony puls. Powiedział, że kiedyś będę mu za to wdzięczna. Wciąż nie wiem, co miał wtedy na myśli.
      Czuję przyciskający mnie do ziemi ciężar. Wciągam brzuch, wciskam dłonie pod ciało mężczyzny i powoli zsuwam je z siebie, krzywiąc się przy tym z odrazą. Przez chwilę patrzę na nie, bezwładnie leżące obok, jego palce przy moich. Odsuwam się, drżąc lekko z szoku i obrzydzenia. Wiem, że żyje, czuję to. Nie tak łatwo go zabić. Niestety, jego przyjaciel nie miał tyle szczęścia i siły. Wystarczyło mi skupić się na nim przez chwilę. Poszło zdecydowanie zbyt łatwo i wiem, że muszę szybko się stąd zbierać.
      Wstaję powoli, moje kolana strzelają, prostując się, a kostka zdecydowanie jest spuchnięta. To z kolei wady bycia w pewnej części człowiekiem. Otrzepuję szatę z pyłu i kamyków, po czym prostuję się i rozglądam wokół. Przy metalowych śmietnikach widzę skulone ciało chłopaka, po którego przyszłam.      Zrywam się i podbiegam do niego, pod koniec ślizgając się na kolanach. Obracam go na plecy i widzę poranioną twarz i zlepione krwią czarne kosmyki leżące łagodnie na skroniach. Dostrzegam ciemną plamę na jego koszulce i wzdrygam się na samą myśl o tym, jak się wykrwawiał świadomy tego, co nadchodzi. Kiedy już myślę, że gorzej być nie może, a jego dusza zaraz wypłynie z ciała zauważam, że jego ręka drży. Przenoszę wzrok na twarz chłopaka w samą porę, by zauważyć, jak powieki się unoszą ukazując najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Ich intensywność na chwilę mnie rozprasza, ale muszę z powrotem się skupić. Patrzy na mnie. Nagle zrywa się, zaczyna kaszleć, a po jego wardze spływa szkarłatna krew. Dłoń chłopaka gwałtownie zaciska się na moim nadgarstku, a ja myślę o tym, że nikt po kogo przyszłam jeszcze nigdy mnie nie dotknął. Przez moją głowę przewijają się sceny i chwile, w których zabierałam ludzkie dusze ze sobą. Zawsze majaczące. Zawsze przestraszone. Zawsze odległe.
- Kim jesteś? - pyta niespodziewanie ciemnowłosy, a ja dopiero teraz zauważam, że znów leży spokojnie.
      Przygląda mi się wyczekująco, jakbym mogła powiedzieć mu wszystko, odpowiedzieć na każde pytanie, jakie mi zada. Problem w tym, że nie mogę. Nie wiem dokładnie jak zginął. Brzydzę się samej myśli o tym, co ci dranie mu tutaj robili. Zastanawiam się, jak się odezwać. Jak złożyć litery w zdanie, czy nawet słowo, które będzie miała jakikolwiek sens. Zwłaszcza dla niego.
- Nikim ważnym - mówię, żeby przerwać ciszę.
- Aniołem? - pyta.- Wyglądasz jak anioł - oznajmia z całkowitym przekonaniem.
     Próbuję się uśmiechnąć, ale ciężko to zrobić ze świadomością, że to właśnie ja zaraz ostatecznie zakończę jego życie. W końcu udaje mi się unieść kąciki ust, chociaż wygląda to zapewne bardziej jak grymas.
- Nie. Żaden ze mnie anioł - postanawiam mówić prawdę, niech chociaż ostatnia osoba, która zobaczy go nie okłamuje. - Przyszłam po ciebie.
- Więc jesteś Śmiercią? - pyta wprost.
     Sztywnieję, wszystkie moje mięśnie się napinają. Wbijam wzrok w materiał jego koszulki, na którym widzę powiększającą się ciemną plamę. Zaciskam powieki i mnę w palcach materiał szaty. Jeszcze nikt nie zadał mi takiego pytania. Nie domyślali się. Widzieli we mnie tego, kogo chcieli widzieć na końcu. Matkę, ojca, ukochaną...
- Jak dla ciebie wyglądam? - W jego oczach pojawia się zaskoczenie, chyba nie rozumie o co mi chodzi.- Opisz mnie - dorzucam.
     Zastanawia się, mruży oczy, zagryza wargę i porusza palcami. Wciąż trzyma mój nadgarstek. Przez kilka niekończących się sekund panuje niemal namacalna cisza, która pochłania każdy centymetr mojego ciała. Wreszcie nabiera powietrza, choć sprawia mu to widoczną trudność.
- Masz szare oczy. Jak niebo w czasie burzy. I czarne włosy. Jakbyś miała na głowie krucze pióra- opowiada. - Zarumienione policzki, mały, trochę zadarty nos. I lekko sine linie pod dolnymi powiekami. Jesteś też dosyć blada. - Uśmiecha się z trudem. - Ale to chyba nic dziwnego, jeśli mam rację.
     Krew tężeje w moich żyłach, włosy na rękach stają dęba, jakby ktoś poraził mnie prądem. On nie może wiedzieć, kim jestem. Pewnie bredzi przed odejściem, a to wszystko jest tylko dziwnym zbiegiem okoliczności. Już mam nachylić się nad nim i zabrać duszę, po czym odejść spokojnie i wrócić do Podziemia. Jak zwykle. Zbliżam twarz do jego twarzy. On wie jak wyglądam. Widzi mnie.
Mnie. Taką, jaka jestem. Nie, nie mogę. Muszę- myślę z nikłym przekonaniem.
- Mogę ci pomóc - mówi, a wtedy mięknę całkowicie, a te trzy słowa przesądzają o moich następnych ruchach. Prostuję się i zdzieram z siebie wierzchnią szatę. Siedzę przy nim w samej koszuli na guziki i czarnych spodniach, oraz całym ekwipunkiem, jaki ze sobą zabrałam. Rozszarpuję czarną tkaninę i podciągam jego niebieski sweter na pierś. Wsuwam dłoń pod jego plecy i delikatnie go unoszę. Obwiązuję jego brzuch najczystszym kawałkiem szaty i naciskam ręką na miejsce, w którym znajduje się rana. Chłopak jęczy i zaciska palce na moim nadgarstku, aż czuję przesuwające się kości. Czuję pod palcami twardy zarys ledwo wyrobionych mięśni i miękką skórę tam, gdzie nie zakrywa jej materiał. Skupiam się na tym, by pomóc ranie się zasklepić. Staram się skierować krew z powrotem do jego żył, by znów krążyła. Ledwie słyszę jego urywany oddech, niknący gdzieś pod żebrami. Muszę mu jakoś pomóc, ale życie już dawno zaczęło z niego wyciekać. Widzę, jak oczy zachodzą mu mgłą. Nie chcę sprawiać mu cierpienia, ale mam wrażenie, że to co mówi, nie jest tylko bezsensownym majaczeniem. Mówił o Lucyferze. Jestem pewna. A ja muszę go znaleźć, choćby nie wiem co. A bez chłopaka będzie trudniej i wolniej. Potem będzie mógł zrobić co zechce, o ile uda mi się pozbawić go pamięci. Nie może wiedzieć, kim jestem, by wrócić do swojego świata dziewczyn i sportowych samochodów. W dodatku wie, jak wyglądam. To zbyt wiele. Ale jest mi potrzebny. Później będę się zastanawiała, co z nim dalej zrobić.
- Będzie dobrze- mamroczę. - Pomogę ci.
      Unosi powieki i wlepia we mnie wzrok. A raczej w coś, co jest za mną. Widzę w jego oczach przerażenie, pod wpływem którego odwracam się i uderzam pięścią w przestrzeń. Moja zaciśnięta dłoń zatrzymuje się na brzuchu Jim'a. Pstrykam palcami, ale nie zdążam, on już trzyma mnie za łokieć. Ręka chłopaka bezwładnie opada na beton, a ja kopię napastnika i odtaczam się jak najdalej od leżącego we krwi biedaka. Mężczyzna rzuca się na mnie, ale ja odbijam się od ściany zaułka i wskakuję mu na ramiona. Zapominam o nożach przy pasku. Blondyn bierze jeden z nich i wymachuje nim na wszystkie strony, próbując mnie trafić. Rozcina moje udo, a ja krzyczę głucho i zaciskam zęby. Ściskam jego szyję między nogami i szarpię się do tyłu. Przewracam go i odtaczam się w bok tuż przed tym, jak upada na ziemię. Wstaję, podchodzę i wyciągam mu sztylet z dłoni. Wbijam go w plecy Jim'a i myślę o leżącym kilka metrów za mną chłopaku. Wyszarpuję ostrze, wycieram je w spodnie i kulejąc, biegnę w jego stronę. Siadam i wracam do moich starań utrzymania go przy życiu. Zaciskam materiał mocniej i usiłuję zignorować pulsujący ból w nodze. Kładę mu dłoń na szyi i z ulgą stwierdzam, że jest ciepła. Po raz kolejny otwiera oczy i trzepocze rzęsami.
- Nie wiem, jak się nazywasz.
- Ty też się nie przedstawiłeś - zauważam, próbując zachować pogodny ton.
      Marszczy brwi, jakby chciał sobie przypomnieć, co się do tej pory wydarzyło. Patrzę na niego jeszcze przez chwilę, po czym kieruję wzrok z powrotem na jego brzuch. Plama na materiale się nie powiększa, więc staram się być dobrej myśli, choć nie jest to coś, co mi najlepiej wychodzi.
Robi mi się słabo. Mnóstwo energii zużyłam na próbie uzdrowienia go, ale jako Śmierć widzę, że to nie wystarczy na długo. Wytrzyma jakiś czas, a potem... Ciemna mgła zasnuwa moje spojrzenie.
- Ledwie się poznaliśmy, a ty już mnie rozebrałaś - słyszę jego lekko rozbawiony głos dobiegający jakby z oddali. Rozbrzmiewa echem w mojej głowie, gdy ciemność mnie pochłania.

I jak? :) Podobało się? Zostaw komentarz, zaobserwuj! Nie podobało się? Napisz, dlaczego! :) Do napisania, mam nadzieję, że nie będę musiała zawiesić ani usunąć tego bloga <3 (na razie się nie martwcie, mówię tak ogólnie, na przyszłość xd)
Pozdrawiam,
Nika

8 komentarzy:

  1. Jej jest cudownie :D Nie moge sie doczekać następnego :D

    Pozdrowienia Clary

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się podobało!

    Czekam na kolejny, i jak zawiesisz czy coś to Cie dopadnę!:*
    pozdrawiam. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto.. Nie trzymaj w napięciu..!!!
    Ja zaraz eksploduje, co dalej..?!
    Pisaj, pisaj.. Jestem tam koło ciebie duchem i pomagam.. :P
    Weny..!!!

    http://fascynujace-zycie.blogspot.com/
    http://niedowierzeni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super, świetnie, wspaniale i co tam jeszcze. :D
    Niesamowicie w ten klimat wprowadzasz, nie można oderwać się od czytania.
    Kocham to. <3
    Pozdrawiam. :)
    http://crimeiseverywhereopowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tego bloga nie ma słów.On nie jest fantastyczny,on jest.,..Doskonały! Pisz dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ani mi się waż to usuwać. Wiesz, co się stanie, jak to zrobisz ._. Będziesz miała do czynienia ze mną - Lisiastą Wróżką Elżunią/Lisim Krytykiem!
    Po uno - wcięcia akapitowe robimy także przy pisaniu dialogów.
    Po due - ach, przecinki niepotrzebne, ale łeb mnie boli, więc nie wypiszę ._.
    Po tre - nie umiem pisać po włosku ._. Mówienie w tym języku jest o wiele prostsze.
    Po quatre - bardzo ładne opisy! Podobało mi się! Na serio! Aż się zdziwiłam xDDDD

    Dobra, to tyle od Lisi dla Werci, teraz idę czytać i komać kolejne zaległe opowiadanie xDDD

    Pozdrawiam - Liska, która chce, aby panna Śmierć była z tym chłopcem~~

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba się i to bardzo, ale co najważniejsze- nie rezygnuj ;* Ja z mojego poprzedniego bloga zrezygnowałam bardzo szybko, usunęłam i nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuje :D
    Pozdrawiam, Anonimowa
    highway-to-darkness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebiście piszesz:D super rozdział!!! :D

    OdpowiedzUsuń