czwartek, 19 września 2013

Rozdział II

Juhuhuhu ! Wasza Nika wraca do Was z drugim rozdziałem :3 Cieszycie się? Cieszycie się? No pewnie, że się cieszycie! xd



     Woda zalewa moje buty i moczy stopy. Rozglądam się ale otacza mnie głęboka, niemal namacalna ciemność. Pstrykam palcami i płomień w mojej dłoni rozświetla szeroki i niezwykle przestrzenny korytarz. Po ceglanych ścianach spływa dziwna, lepka, zielona ciecz, której widok wywołuje na mojej twarzy grymas obrzydzenia. W oddali słyszę ciche kapanie i szum. Spoglądam w dół i widzę, że koniec mojej szaty pływa w brudnej wodzie. Pociągam nosem, co okazuje się fatalnym błędem. Uderza mnie okropny odór chemikaliów, wszelkich odpadów i substancji, jakie tylko widział świat.
- No pewnie – mruczę sama do siebie. - Wysłał mnie do ścieku.
      Dlatego tak nienawidzę tego łysola. Jest przemądrzały i myśli, że skoro Lucyfer zniknął, to może robić wszystko. Do tego od zawsze robił mi na złość; wrzucał pająki do kawy, celowo nie przekazywał wiadomości od pana i- jak teraz- wysyłał mnie do najgorszych miejsc w mieście, w którym miałam akurat się znaleźć. Tym razem jednak przeszedł samego siebie. Ta część kanałów była najbardziej cuchnąca i lepka ze wszystkich.
      Mimo wszystko nabieram powietrza i próbuję nie zwymiotować, po czym ruszam przed siebie w nadziei na szybkie znalezienie mało widocznego na powierzchni wyjścia. Z każdym moim krokiem woda pryska na wszystkie strony i zostawia po sobie kolejne brudne ślady na ścianach. Co jakiś czas czuję na czubku głowy spadające z góry krople. Staram się oddychać jak najmniej i jak najbardziej płytko, żeby nie wdychać za dużo tych obrzydliwych oparów. Po raz kolejny tego samego dnia muszę przechodzić przez śliskie korytarze, ale te pod ziemią były przynajmniej w miarę czyste i nie śmierdziały. Notuję w głowie, żeby następnym razem samej wybrać miejsce lądowania.
      To całe wysyłanie mnie w różne miejsca jest podobne do zbierania dusz. Tylko, że tu przenosimy całe ciało. Przechodzę przez jakiś pokręcony labirynt i wskakuję w portal, który zostaje wcześniej ustawiony przez, jak się można domyślić, Łysola. To jakaś nowoczesna technika, nie znam się na tym, wiem jedynie mniej-więcej jak działa. Można z tego korzystać też samodzielnie i wybierać się w miejsca, o których się pomyśli, ale do tego potrzeba duszy. A ja nie mam duszy. Nie wiem dlaczego, ani jak. Pierwsze co pamiętam, to jak pierwszy raz idę przez mokre korytarze, by spotkać się z Lucyferem. Nie wiem, co robiłam wcześniej. I szczerze mówiąc, niespecjalnie mnie to interesuje.
      Wreszcie dostrzegam lekkie, sztuczne światło przedostające się tu przez wąskie szpary wokół wejścia. Przyspieszam, starając się jednocześnie nie ochlapać sobie twarzy i podskakuję w stronę włazu. Wiszę z palcami wciśniętymi w jakąś szparę i podsuwam palącą się dłoń do metalowej klapy. Stapia się przy krawędziach, a ja mogę ją podważyć i oderwać, by w końcu się stąd wydostać. Czuję na twarzy powiem świeżego powietrza. Wychodzę, wstaję i prostuję się. Biorę głęboki wdech i delektuję się tym wspaniałym uczuciem, kiedy tlen wypełnia moje płuca i rozchodzi się po ciele. Może nie mam duszy, ale mogę cieszyć się przynajmniej z takich drobiazgów. A przynajmniej je doceniać.
      Spoglądam w górę i widzę, że niebo jest już zupełnie ciemne, co znaczy, że musi być środek nocy. Gwiazdy błyszczą na bezchmurnej czerni i zdają się do mnie mrugać, by mnie pospieszyć. Zdenerwowana tym porównaniem wysuwam w ich stronę język. Muszę wyglądać komicznie, przekomarzając się z niebem.
Wykręcam brzeg szaty i tupię, by wytrzepać brudną wodę w butów. Rozglądam się za jakąś fontanną i dostrzegam sporych rozmiarów rzeźbę kobiety trzymającej w rękach dzban, z którego leje się woda. Zadzieram materiał do góry i biegnę na drugą stronę ulicy, gdzie wokół wgłębienia z chłodną cieczą rosną drzewa. Żadnych ludzi. Zanurzam się w fontannie i wkładam głowę pod dzban, by spłukać zieloną maź z włosów. Przeczesuję je palcami po czym szybko zarzucam kaptur z powrotem tak, by cień okrywał moją twarz. Patrzę w dół i spoglądam na gładką taflę wody. Z mokrego odbicia szesnastoletnia dziewczyna patrzy na mnie dużymi, szarymi oczami. Zaczerwienione policzki kontrastują z bladą skórą, a cienka, jasna blizna ciągnąca się od nasady nosa do lewej skroni odcina się na jej tle. Z wąskiego podbródka spada kropla wody, zakłócając mój idealny portret.
      Zaciągam kaptur mocniej i nie pozwalam, by ktokolwiek dostrzegł któryś z tych szczegółów. Wyskakuję z fontanny i z całej siły wykręcam wszystko, co mam na sobie, by woda przestała po mnie spływać. Rozglądam się, zamykam oczy i staram się całym swoim ciałem wyczuć, w którą stronę mam iść. Biorę kilka głębokich wdechów i gwałtownie odwracam się w kierunku ciemnej uliczki dwie przecznice dalej. Nie wiedzę, co się tam kryje, ale już zaraz się przekonam. Ruszam tam biegiem. Moje buty stukają ciężko o płytki, co jakiś czas kopię jakąś pustą puszkę po piwie. Typowe duże miasto. Sami pijani chłopcy, którzy myślą, że wszystko mogą, a picie to oznaka dorosłości. Ich sprawa, ale po takich przychodzę najczęściej. Wypadki, pobicia, zabójstwa. To zdarza się tutaj niemal bez przerwy. Myślę o tym, że siedemnastolatek umiera pewnie właśnie z tego samego powodu. Byłby ode mnie o rok starszy. Cóż,
jest ode mnie o rok starszy, przynajmniej fizycznie. Zatrzymałam się w tym wieku, nie wiem dlaczego. Nie wiem też ile lat mam naprawdę, ale nie zastanawiam się nad tym.
      Mało brakuje, a minę zakręt. Spoglądam w bok i wślizguję się w ciemność, z której wydaje się nie być wyjścia. Czuję się swobodnie. Pstrykam palcami i oświetlam sobie drogę. Rozglądam się wokoło i dostrzegam rozbite butelki, roztrzaskane skrzynki i kubły na śmieci. Idę dalej, ale zatrzymuję się nagle, słysząc dobiegający zza rogu zachrypnięty głos. Domyślam się, że chłopak przechodzi mutację. Powoli ruszam przed siebie i zatrzymuję się przy ścianie, nasłuchując.
- Dawno wisiał nam tę kasę - mówi.
- Ale... Czy na pewno nie przesadziliśmy? - słyszę jego kumpla, nieco bardziej zdenerwowanego.
- Czyżbyś się bał, Mark? - pyta poprzedni głos.
- Jasne, że nie, Jim - odpowiada, ale słyszę nutę powątpiewania.
- Nic mu nie będzie, to tylko kilka zadrapań.
     
Tak, myślę, kilka zadrapań. Zobaczymy co powiesz na pogrzebie, idioto.Wyglądam zza rogu i wreszcie widzę ich obu. Jeden z nich, lepiej zbudowany, to pewnie Jim. Ma krótkie blond włosy i bladoniebieskie oczy, jakby papierosy i prochy wypaliły z nich cały kolor. Granatowe dżinsy wiszą na nim jak na manekinie, a czarna koszulka wygląda na spraną.
Drugi, bardziej rozgarnięty, skoro się boi, ma ten sam kolor włosów i głęboko osadzone brązowe oczy. Krótkie spodnie plażowe w kratę nie pasują do eleganckiej białej koszuli, która ma na sobie.
      Po chwili krzywię się z niesmakiem i nikłym współczuciem. Nie dla nich, ale dla porzuconej na końcu zaułka kupki kości, którą pozostawili z chłopaka. Już mam wyjśc z ukrycia i wystraszyć ich swoją płonącą dłonią, ale słyszę coś, co skutecznie mnie powstrzymuje.
- Łysy będzie zadowolony - mówi Jim.
Że co? Mówią o Łysolu? TYM Łysolu? - A co z dziewczyną? Nigdzie jej nie widzę.
- Przyjdzie, spokojnie - mruczy zapaśnik. - A zanim ją schwytamy, trochę się z nią zabawię.
     No nie, myślę, nie ma mowy. Czy on myśli, że pozwolę mu na coś takiego? Władam śmiercią. Jestem Śmiercią. Nie dam mu tej satysfakcji.
- O czym ty mówisz? - No pewnie, ten typ nigdy nie rozumie.
- Jest dosyć ładna, nie zauważyłeś? I cholernie seksowna z tym swoim zadziornym charakterkiem.
   
     Dobra, dosyć,
myślę i wychodzę zza rogu. Staję twarzą w twarz z tymi dupkami i patrzę prosto w oczy Mark'a. Przygląda mi się, a ja myślę tylko o tym jak upada na ziemię.
Ciało na zimnym bruku.
Roztrzaskane kości.
Rozdarte mięśnie.
Serce, które już nigdy nie zabije.
     Jeden z głowy, powinno pójść łatwo. Tyle, że nie idzie łatwo. Jim stoi twardo i wyciąga zza pleców nóż. Wyciągam przed siebie jaśniejącą dłoń i biegnę w stronę leżącego w końcu zaułka bezwładnego ciała siedemnastolatka. Nie docieram do niego. Czuję na ramieniu chłód ostrza i piekący ból. Udaje mi się wyciągnąć zza paska sztylet i odwrócić się w porę. Łapię za koszulę napastnika i ciągnę go za sobą na ziemię.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - mamrocze tuż przy mojej twarzy.
     Patrzy mi w oczy i oblizuje wargi. Jego spojrzenie wędruje w dół, mimo że cała jestem okryta szatą.
Rozglądam się na boki i patrzę na nieszczęsnego chłopaka. Czuję, jak dusza się z niego wymyka. Jeśli zaraz nie załatwię Jim'a, to ona ucieknie.
- Ale nie spodziewałem się, że będziesz taka chętna - dodaje po chwili, nawiązując do momentu, kiedy przyciągnęłam go do siebie.
- Wypchaj się tym - mówię i z całej siły wpycham mu płonącą dłoń głęboko w gardło w nadziei, że nie jest odporny na ogień.


I jak? Chcecie więcej? Jeśli tak to komentujcie, wyrażajcie swoje opinie, mówcie co myślicie i namawiajcie znajomych, którzy moga być zainteresowani do wpadnięcia tutaj :3 Mam nadzieję, że Wam się podobało :) Dziękuję też za wszystkie wejścia i komentarze, ale proszę, kierujcie się zasadą CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
Pozdrawiam,
Weronika (Nika)

9 komentarzy:

  1. świetny rozdział;))
    ja już chce następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Ciągle nasuwają mi się pytania. Nie wszystko jest jeszcze jasne - i prawidłowo. Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham~! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej, więcej, więcej xd ! Hahahaha, tak, wiem, uwielbiasz mnie ;33 Świetnie piszesz, dawaj szybko następny rozdział <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny drastyczny ale cudowny. Ciekawe czy Lucyfer wróci :D


    Pozdrawiam Clary

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozjadane przecinki '-' W drugim zdaniu przed "ale" na przykład.
    Brawo! Więcej opisów niż dialogów, pogratulować!
    Widzę, że jako taki pomysł na fabułę masz.
    Och, biedny Lucuś >< A ja tak bardzo go lubię. Niech się biedaczysko znajdzie ;c A tamci dwaj zginą w ogniu piekielnym! A Łysolowi niech wyrosną włosy, a co!
    Dobra, koniec tego xD Bo nie chcę mi się szukać błędów. Och, ja zła.
    Weny, kochanie!
    Liska

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny rozdział:D bardzo mi się podoba:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Na przyszłość- rozwijaj swoje komentarze, powiedz co najbardziej ci się podoba, dlaczego, co mniej przypadło ci do gustu :) Ale dziękuję <3 Przy okazji, pomogłabyś przy ostatnim poście? Byłabym wdzięczna :)
      Pozdrawiam,
      Nika

      Usuń
  8. O matko matko brak mi słów nie wiem co mam powiedzieć , szok jestem bardzo ciekawa co dalej

    OdpowiedzUsuń